Rozdział 35, Jeaniene Frost - Nocna Łowczyni 5 - Po tej stronie grobu

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rozdział 35
Srebrzysta plama preleciałaponad innymi samochodami na parkingu, zanim
preniknła do naszej czarnej furgonetki. Bylimy tylko o kilka mil od cmentarza
TrwałegoSpokoju i domu pogrzebowego w Garland w Teksasie. Marie Laveau
zajłodwanacielatwyyłaniaduchów, by naleć Gregora, ale Fabian otrymał
informacje, gdzie przebywa Apollyon, po eciudniach.
Szczerzewiatbyłdużym, przekltymmiejcema Mencheretrymał Gregora
w starym, wzmocnionym tunelu wykopanym w Madagaskarze. Ja, jednakże
awiłam poszukiwania Apollyona do tylko jednego kraju i typu biznesu.
Nadal, oni wykonali dumiewającąprac.Niktniemógłocerniaćduchów,
kiedybyłabym w pobliżu, to byłopewne.
CechyFabianautrwaliłyiodprypadkowychamglonychwirówalejego usta
otały wykrzywione.
"Mylżepotrebuje wicejludi.”
"Jakdużoich tam jest?”pytałBone.
"Prynajmniejoiemdieiąt”Fabianodpowiediał."Onimająebranie, mniej
wicejagodin.”
" Apollyon nadal tam jet?”Nacikałam.
Fabian pokiwałgłową."Mogłabychwytaćgo potem, gdy inni odejdą.”
Bonewymienił spojrzenie ze mną.pollyonmógłbyodejćinnymigulami.
Wtedy duchy muiałybypolowaćnaniego od nowa.
"Duża iloćguli — oniwyglądająjakgociecyjaktraż?”Bones spytał, pukając
iw podbródek.
Fabianwyglądałna zdezorientowanego. "Jak bytopowiedieć?”
"Możepowiediećjak wielu z nich jest uzbrojonych”Vladpowiediał
z naciskiem na ostatnie łowo.
"ch.”BrwiFabianawygładiłyi."Kilkuichmiałoduże bronie z kulami,
przewieszonymi dookołaichtorów.”
ZrobiłamumyłowąnotatkbyanajomićFabiananowocenąartylerią,
by był w stanie podawaćlepe opisy.
"Karabiny maynowe?” Spytałam naladując je i robiąc eri ybkich
prerywanychhałaów.
Usta Bonesa wykrywiłyialeonchylił głow, wicniewidiałam jak
namiewaimojej imitacji.
"Takte”Fabianpowiediał."Kilku innych może miećnożealetobyła jedyna
brońktórąwidiałem.”
Vladwypuciłparknicie."Niepryedłemtak daleko, by teraz uciekać.”
Cułam toamo.Nadalmuiałamałożyćżekarabinymaynoweotały
uzbrojone srebrnymi kulami i kilku guli miałobyrebrnenoże.Wikoćz nich
mogłabyniebyćubrojonaaleoiemnajednegotonadal osiem na jednego.
"Menchereużyjtwojej mocy, by ochronić ludzi przed zranieniem. Jedna
strona cmentarza granicybineowądielnicą iniemogwyyłaćoddiału
Tatea, by ich ablokowaćponieważtoaalarmowałoby Apollyona o naszej
obecnoci. Tak wic trzymanie ludzi z dala, jet twoim bewgldnym
priorytetem.”
"W preciwieńtwie do powstrzymywania Apollyona?” on pytał z lekkim
sprzeciwem w jego tonie.
Spotkałam jego ciemne pojrenie."Jeżeli pozbawisz gogłowyto bdie
wyglądać bardoimponująco dla ciebie, ale to niebdie dobre dla mnie.
Powtarzacie mi, żejeliniebdcackaćiludmiktóry prychodą po
mniewtedywicejpójdiea mną. Jestem tym, któregopollyonużyłjako
kozła ofiarnego, wictojajetemtymktóry musi go djąć.”
Ciapotkałatwypowied.Użyłam argumentówpecjalniedlaBoneawic
byłam zaskoczona kiedyonchłodnokinąłgłową.
" Nie używaj twojej mocy, by powtrymywać też inne gule” twierdił.
"Wemiemyichna siebie.”
Spojrałamdookołanapaażerów furgonetki. Opróc Mencheresa, Kiry, Vlada,
Spadea, Denise, Eda i Scratcha, ebralimy kilku nowych ochotników w
ostatnich dniach. Ian, któregotworyłBoneumiechnąłiwperpektywie.
Gorgon, stary przyjaciel Mencheres, tylkowruyłramionami.Blond stróż
prawaVeritaktóra była tak stara jakMencherechociażwyglądałajak
młodaiotra lalki Barbie, tylko okaała znudzenie przez temat. Nikt nie
wyraiłłowa sprzeciwu.
Jedenaciewampirówimiennoktałtna przeciw czemukolwiek co Apollyon
miał wtymkomplekie.Tomogłoniebrmiećdobrealewiediałamjak
miertelna byłatagrupa.Teżjeżeliebralibymybytdużowampirów razem,
itniało ryzykoże Apollyon dowiediałbyiotym.
"Wporądku.”Połałamkażdemumocne spojrzenie. "Apollyon chce wojny?
Dotaniejąaleniemidynaymi dwoma gatunkami.Tobdiemidyjego
najlepszymi i naszymi najlepszymi.”
Bonepotkał mojepojrenieciemnebrąoweocybłykające ielenią.
" Wchodzimy za godzin”ontwierdiłobietnicą przemocypiecącą każde
łowo."Damycarecie z nichbyprybyć.”
Każdatychitot tam, niemiałaan decydując inawalk.Umiechnłam
ido Bonesacującmieaninpodekcytowaniainiecierpliwieniaktóra
awenapełniała mniepredwalką.
"Niemogidocekaćbyrowalićt impre.”
Jegoumiechwodpowiedibył tymamymmiertelnymocekiwaniem.
"NiebardiejniżjaKotek.”
Ostry wiatr muiłmniedo mrużeniaocugdyleciałamBoneem ponad
cmentarzem. Wikoćterenu nie otałaowietlonadwomawyjątkami.
Jednym był dom pogrzebowy. Od frontu wieciłinapi TRWŁYSPOKÓJ,
podkrelając ponury, a jednak elegancki budynek.Innyobarktórymiał
wiatła, byłnakrawdipołudniowychparcelgranicących z miejscami na
pryłegroby.Patryłamwdółna małąowietlonąplatormijednegogula
tojącego pomidy dwoma prenonymi relektorami
i
nie mogłam
powtrymaćydercegochichotu.
Apollyon umieciłte wiatła po obu jego stronach, wicjegowolennicymieli
dobry widok na niegogdygetykulował z naciskiem podczas przemowy, jak to
Kainbyłnaprawd gulem i wampiry pierwotnie pochodą od miożerców
zamiast naodwrót. Gule widąwciemnoci.Jakaroganckipollyonmuiałbyć
by rojaniać ijakgwiadarocka podczas tajnego jadunieumarłych? I czy to
był garnitur od Armaniego który miał na sobie? W moim nudnym,
funkcjonalnymupełnie czarnym trykocie z wieloma kaburamibronibyłam
wyranienieodpowiednioubrana natopryjcie.
Bonenaglenachyliłnawdółiwytkie myli oodieżyopuciły mójumył.
Fabian miał racj tłum około ećdieiciu guli ebrał i w lunej
rombowejormacjiłuchającpollyona z uwagą i zachwytemkiedyokoło
dwóchtuinatraży, uzbrojonych w karabiny maszynowe, prechadałoi
dookoła zgromadzenia. Widielimycterechalbopiciutrażników blisko
głównegowejciacmentaraaleniemartwiłamio nich. Mencheres ałatwi
ichaDenieiKiraupewnią iżeby żadnipónialcy jużiniepokaali.
Chwyciłam moje dwa miecze, jak tylko Bone kierował i w tron
najwikegogronaubrojonej traży. Cel numer jeden niedążyłnawet wyjąć
pitoletu. Miałam ułamek ekundy aby ucieyć i widokiem szoku na
twarachtraży, jak moc Bonesa dotarładonich, albo gdy zobaczyli dużą
ciemnąormmierającąprotona nich. I wtedy wylądowalimyna nich
z olbrzymim trzaskiem.
Udereniebyłojakdereniegrupą drzew, podwarunkiemżetedrewa
krycą i odwajemniają i. Ciłam moimi miecami anim nawet i
atrymałamwiedącżeBones jużuunąłipolaaigu moich ostrzy.
Końcynyigłowybyływeparacjipo moim dzikim atakuponieważużyłam
krótychmiecy jako predłużenia moichrąktnącwytkichpodrodze, nie
ważne ubrojonych cy nie. Jeżeli byli tutaj byli po stronie Apollyona,
coonacałoże oni zabiliby mnie, gdyby mogli.
Wicejogniaikrykudało minaćżeretanaegoerdecnegopryjcia
wylądowała.Chociaż chciałampojrećwokołoi prawdićcoBoneem
nierobiłam tego, skupiającmojąuwagnawycinaniu sobie drogi przez gule,
któreterawyilałyibyprepdićintruów.Błykgorącego dobiałocibólu
preył mój bok, prawiając że pryjłam poycj obronną nawet nie
pretającwymachiwaćmoimimiecami wkogopechowego wystarczająco
bybyćblikomnie.Cholera.Zotałamtraiona.
Całetoamieanie popułomojąryur. Ciemne pamoopadłominaocy
iwyrwałomnieamylenia potocyłamibyuniknąć kolejnego gradu kul,
a gdypodniołamgłowobacyłam jak trawa eksploduje w miejscu, gdzie
jecepredchwiląbyłam.
Instynktownie wypchnłam miecz doprodułyącwrakanimkocyłam,
mójboknadalpłonąłby zobaczyć, jak gul coai rkojeciąmojego miecza,
w miejscu gdiebyłjegono.
Zignorowałambólikocyłamnapróduporaći z nim, animonmógłby
podniećpitoletnów.Twarde uderenieprejegoyjinieporuyłi
wicej.Kolejne uderzenie rowaliło pistolet. Nie ma potrebyotawiaćgo
diałającegogdyżktomógłbypodniećgoiacąćtrelanin.
Bólekplodowałwmojejyiwnatpnejchwilinapełniając moje usta krwią.
Chwyciłam martwego gula, używającjegociałajak tarczy, kalącchociażnie
oddychałam.Topiekłojak rana w moim boku, ale prełoybcieja cerwień
na moim ubraniu wyjaniałacoidaryło.Zotałampotrelona wgardło.
Jakotowkuryło mnie bardziej, niżkulenadallecącewmojątron. Nadal
trymająctrupabalanującjegociałempredobą arżowałam do gula, który
kontynuowałstrzelanie do mnie.Tekuleuderyływ jego martwego towarzysza
imiałamcabywypucićdikiewarcenieanimruciłamciałonaniego
prewracając go. Natychmiatwyciągnłammieckrojącnaplaterki rk,
którąonpodniółwobronie, potem jego szyja, wkładając cały mójbóligniew
w to uderzenie.Jegogłowapotocyłai dalekoodjegociała.
Nieatrymałam ibywitować, ale obróciłam iwokoło.W amąpor.
Para guli bliżałaido mnie, jedentrelałdrugiwyciągnąłnóż.Miałam czas,
by wykocyć w gór a kule przeznaczone dla mnie uderyły w puste
powietrze, wylądowałamanimi.Mójmiecroprułipreobieichyje
pdemodmojegokokukrewobrygała mnie, gdy padlibegłówna
iemi.
"Kotek!”
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • korneliaa.opx.pl