Rozdział 34, Jeaniene Frost - Nocna Łowczyni 5 - Po tej stronie grobu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rozdział 34
‘’Pobyłe i całego conku i ioła?” Spytałam Bonea jak tylko pojawił i
w drzwiach. Pomijając conek, pryło mi na myl, że brmiałam jak
nastolatka próbująca poprątać po wielkiej impreie, zanim jej rodzice wrócą
do domu.
" Daleko”, Bone odpowiediał. "Polatałem obie i ruciłem do jeiora.
To atonie, albo jaki cliwy darń bdie miał dień wielkiego rybobrania.”
Już wyorowałam i wytarcająco, by djąć wartw kóry, pobyłam i
wszystkiego co mierdiało marihuaną i conkiem, nawet wyruciłam ubrania,
które miały nimi kontakt. Byłam gotowa.
" W porądku”, powiediałam, patrąc na Bonea, Mencheresa i Kir. "Czas, by
wkreić umarłych.”
Wyłam na na ganek, wpatrując i w niebo, by ocycić moje myli. Gwiazdy
naprawd wieciły janiej na wi, niż w miecie. Jednak, nie byłam tutaj by
podiwiać ładne wiecące ikierki. Byłam tutaj, by wypiać duży
nadprzyrodzony znak WITAM ponad moją głową, wywając itoty, które
próbowałam odtrącać przez kilka ostatnich tygodni. Chociaż byłam
na niezaludnionym obszare, wiediałam, że umarli byli bliko. Brak ludzkich
głoów bombardujących mój umył ułatwiło kupienie i na brceniu, które
cułam w powietrzu, a które nie miało nic wpólnego z trzema wampirami
tojącymi e mną na ganku. To było co innego, pochodącego z ziemi.
Zamknłam ocy , próbując obraować lady upiornego wiatła, które
obacyłam kiedy druga strona grobu otworyła i prede mną w Nowym
Orleanie. Co jak gia kórka tańcyło po mojej kóre, ale to nie było imno
i nie byłam pretraona. Byłam pokojna, ponieważ wiediałam, że oni byli
amknici. Chodcie, mylałam, szukając ich mocą, która amiekała w moich
żyłach. Chodcie.
Za mną, Kira wypuciła yk, gdy Bone powiediał cicho, "Czterech z nich
włanie i pojawiło, kochanie.” Ja trymałam ocy amknite, umiechając i,
by ci, który prybyli wiedieli, że ą mile widiani i kontynuowałam
wydobywanie mocy, która tkwiła wewnątr mnie. Wceniej, muiałam być
rozgniewana, przestraszona, albo w bólu, by mogła aktywować i moc, którą
pożycyłam od Vlada i Mencheresa, ale to było co innego. Cia była tym co
wywało miekańców grobu, nie wciekłe emocje.
"Pić wicej,” Bone powiediał, na pytanie w jego głoie nie odpowiediałam
głono. Nie, jeszcze nie końcyłam. Wicej ich było blisko. Cułam ich.
Chłód preniknął ciepłe letnie powietre. Nie imno. Miły, jak pocałunek mrou
na rogorąckowane coło. Zaproiłam to, by podeło bliżej, chłód oiadł
na mnie z powolnym, słodkim letargiem. To uroło wewnątr mnie, popdając
mnie, by uwolnić i. Nie walcyłam tym, ale poddałam, powalając, by to
przeze mnie preniknło.
"Jeszcze osiem,” Bone powiediał, prawie warcąc.
Słyałam go, ale nadal nie odpowiadałam, padając w białą putk, która była
w centrum mnie. Wicej, wypuciłam mój lk, mutek daleko ode mnie.
Wewntrna kula uroła, atpując te emocje w chłodną, błogą nicoć. To była
taka ulga, gdy powoliłam mojemu bremieniu pać na iemi, gdie otało
połknite pre umierającą białą putk. Jak kiedykolwiek mogłam wytrwać
pod takim ciżarem bólu? Tera, gdy w końcu odedł, cułam jakbym mogła
latać.
Bones powiediał co, ale nie ułyałam co tym razem. Fala po fali spokoju
oiągnła makymalny poiom we mnie, oddielając mnie od wytkiego
opróc chłodnej, kojącej ciy wewnątr mnie. To była błogoć. To była
wolnoć. Delektowałam i tym, nie chcąc, by to i kiedykolwiek końcyło.
Gło dotarł do mojej wiadomoci, ciągnąc mnie powrotem. Gło Bonesa
brmiał ortko niepokoju. To odgoniło troch tych piknych nicoci,
atpując to aintereowaniem. Tam było tak pokojnie, gdie byłam . . . ale
nie lubiłam, gdy on brmiał w ten poób.
Jego gło dotarł do mnie znowu, bardiej naglący tym razem. Co zdawało i
ciągnąć mnie w dół, do tej uwalniającej putki. Oni utworyli cieżk, którą
podążyłam, każdy krok gromadił wytkie bolene emocje, którym
powoliłam odejć przedtem, ale nie odwróciłam i. Bone był na końcu tej
drogi. To było ważniejsze, niż cała ta błoga nicoć a mną.
Nagle , miałam wicej niż jego gło. Jego twar była tylko kilka centymetrów
od mojej, ciemne brwi łącyły i razem, gdy powiediał moje imi, głono,
ilne rce potrąały moje ramiona.
"Jestem tutaj, nie musisz wrzesceć,” epnłam.
Bone amknął oczy na krótko, anim odewał i nów. "Zrobiła i biała jak
kreda i upadła na podłog. Wołam twoje imi, próbując ci ocucić, od
dieiciu minut.”
"Och.” Oparłam moją twar o jego. "Prepraam.”
Gdy pocułam wilgoć, dotknłam policzka i wtedy popatrzyłam na różowe
krople na moich palcach.
Ły. "Płakałam?” Diwne. Nie pamitam, bym była smutna.
"Tak”, Bone wychrypiał. "Płakała, a jednak cały ca, nadal i umiechała.”
Eesh. To brzmiało dziwnie. "Zadiałało?” Pamitam jak wymieniał jakie liczby,
ale nie wiediałam, czy te duchy były nadal tutaj. Byłam na podłode ganku
i ciało Bonea ałaniało mi cały widok dookoła mnie.
"Och, to cholernie dobre adiałało,” odpowiediał. Wtedy podniół i,
podnoąc mnie z nim. Wrecie obacyłam ganek i całe otocenie.
Nie udało mi i powtrymać głonego wetchnienia na widok tuinów
prerocytych orm, które utawiły i w rdie wokoło naego domu.
Nie mogłam nawet dobrze dostrzec wszystkich ich twarzy, tak dużo z nich
prepływało przez innych. Dobry Boże! To było jak powrót do Nowego Orleanu.
Jak to było możliwe? Wewałam tylko pić duchów otatnim razem, gdy
próbowałam tego z Vladem i to było na cmentarzu, wołając głono!
"Cy to ą Scątki?” Kira pytała, brmiąc na okowaną.
"Żaden z nich.” Zdumienie było nadal w moim głoie. "Oni ą regularnymi
duchami.”
Jedna z zamglonych form bliżyła i na ganek. "Cat!”
To zajło mi ekund, zanim te niewyrane cechy utrwaliły i do kogo, kogo
roponałam.
"Hej, Fabian,” powiediałam, próbując rowiać jego atrokanie żartem.
"Wid, że dotałe moją wiadomoć.”
Jego palce potarły mój policek. "Twoje ły były jak nur, który pociągnął mnie
do ciebie,” powiediał.
Cy to nie ironia? To była krew, która wywała i kontrolowała Scątki, ale być
może ły robiły to amo z duchami. To musiało być nakiem uniweralnym.
Krwawiłam na cmentarzu z Vladem i byłam rogniewana, sfrustrowana
i mutna, ale nie apłakałam. Dieić minut pukania do tej ciy wewnątr
mnie, połąconego łami i tera miałam prawdiwą armi widm na moim
trawniku.
"W porądku,” powiediałam do Bonea i Fabiana, ponieważ obaj pryglądali mi
i aintereowaniem. "Naprawd”, dodałam. "Tera, gdy mamy dobry tłum,
róbmy to.”
Wtałam, idąc do końca patio, które ałaniało obar, gdie były duchy, chociaż
wicej ich wyłaniało i zza linii drzew.
" Dikuj, że prybylicie,” powiediałam, próbując prybrać ton cłowieka
godnego zaufania. "Jestem Cat. Jet co bardo ważnego, o co mu was
poproić.”
"' Halo, pro pani”, odewał i najomy gło. "Nie mylałem, że nowu ci
obac.”
Podniołam głow, by pojreć na ducha, który wyniół i midy innymi
do produ grupy. On miał aro brąowe włoy, okaały brzuch i ocywicie nie
ogolił i zanim umarł. Co mi witało w pamici, jednakże. Gdie widiałam go
przedtem . . . ?
"Winton Gallagher!” Powiediałam, roponając pierwego ducha, którego
potkałam.
On rucił rocarowane spojrzenie na moje pute rce. "Żadnej whisky? Ach,
okrutna, wewać mnie tutaj be kropli pożywienia.”
Nigdy nie powinno otać powiediane, że mierć wyleczy alkoholizm,
pomylałam lekceważąco, pamitając cały ten diabelki trunek, do wypicia
którego ten duch prymuił mnie tej nocy, gdy nas ponał. Wtedy moje oczy
wiły i i ołoniłam rką mój krok, do którego powdrowało pojrenie
Winstona.
" Nawet nie myl o naruszaniu moich majtek, nów,” otregłam go, dołącając
głoniejy gło. "To i tycy wytkich tutaj.”
"To ten drań?” Bone acął chodić w dół po schodkach ganku nawet, gdy
Winton acął coać i.
"Wróć tutaj, ty nikczemny —”
"Bone, nie!” Prerwałam, nie chcąc, by on acął używać obelg, które mogłyby
obraić innych nieumarłych ebranych tutaj.
Przestał, poyłając ostatnie spojrzenie do Winstona, które mówiło, Ty. Ja.
Egzorcysta, odele ci na drugą tron.
Pokrciłam głową. Terytorialim wampira. Nie miał żadnego wyczucia czasu.
"Jak już powiediałam, jet co bardo ważnego, co potrebuj, bycie zrobili.
Sukam gula, który próbuje wcąć wojn midy nieumarłymi i ma a obą
wielu innych, wkurzonych, nienawidących wampiry guli.”
To było trudne adanie, ale, jeżeli Marie nalała Gregora a pomocą duchów,
be żadnej wkaówki, gdzie w wiecie on może być, to powinnam być w tanie
znaleć Apollyona i powinno to być dużo łatwieje z tym co wiediałam.
"Podążajcie liniami ley”, powiediałam, cując i jak wypaczona wersja
Generała Pattona, bierając moje oddiały.
"Powiedzcie swoim przyjaciołom i zabierzcie ich na polowanie. Przeszukajcie
wytkie wike domy pogrebowe, które granicą cmentarami. Znajdcie
niskiego gula z czarnymi włoami, znanego jako Apollyon, a wtedy wróćcie
i powiedzcie mi, gdzie on jest.”
"Nie tobie, kochanie,” Bone powiediał natychmiast. "Fabianowi. Niech oni
głaają do Fabiana, który wtedy prekaże to do ciebie.”
Dobra myl. Zauałam włady Marie wytarcająco, by ądić, że każdy duch,
którym oobicie romawiałam, nie dradiliby mnie, ale werbowałam innych,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]