Romaniuk R. Inne życie biografia J.Iwaszkiewicza, l-z

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Spis treści

Na przełomie epok

Domy i ludzie

Warszawa

Wyspa Tymoszówka

Stracone pokolenie

Strona Byszew

Evviva l’arte

Podróż po Ukrainie

Wiosna oktostychów

Lotne piaski

Pod Pikadorem

Między „Zdrojem” a „Skamandrem”

Skandalista

Hania

Szczęście rodzinne

„Szary obywatel stolicy świata”

Matnia

Niemiecka przygoda

Powrót do Polski

Drogi do Europy

Szczyty

Dom w Kopenhadze

Katastrofa

Pożegnania

Przypisy
Na przełomie epok
Jarosław Iwaszkiewicz urodził się
jako
ostatnie dziecko Marii Franciszki z Piątkowskich
i Bolesława Antoniego Iwaszkiewicza 20 lutego 1894 roku, wikłając się w dwie podstawowe dla
biografów kontrowersje: dotyczące daty urodzenia oraz imienia. W dniu jego przyjścia na świat
data 20 lutego widniała w kalendarzu juliańskim (tzw. starego stylu), który obowiązywał wówczas
w Imperium Rosyjskim. Od europejskiego kalendarza gregoriańskiego różnił się w XIX wieku o 12
dni – tak więc np. w Galicji lub Paryżu był to dzień 4 marca. W niepodległej Polsce jako oficjalny
został przyjęty kalendarz gregoriański, w XX i XXI wieku różnica między nim a kalendarzem
juliańskim zwiększyła się o jeszcze jeden dzień. Gdyby Jarosław Iwaszkiewicz okazywał
pedantyczne przywiązanie do dnia urodzin, musiałby w ciągu swego życia dwukrotnie korygować
jego datę. Pozostało więc 20 lutego – ta data figuruje we wszystkich słownikach
encyklopedycznych, tego dnia również nasz bohater symbolicznie świętował dzień urodzin.
Jednak nie tylko kresowe pochodzenie i wschodnia tradycja skłaniały go do uczczenia tego dnia
z uszczerbkiem wobec imienin.
„Ja
nie
jestem ani styczniowy, ani kwietniowy Jarosław” – tłumaczył w roku 1968 w jednym
z listów. „Kiedy mnie chrzczono, nie było jeszcze w polskich kalendarzach Jarosława”!… Według
odpisu świadectwa chrztu, który zachował się w archiwum Uniwersytetu Kijowskiego,
sakramentu udzielono 27 kwietnia 1894 roku w filialnej kaplicy ilinieckiego kościoła znajdującej
się w Daszowie
2
. Sprawujący
go
duchowny (dzięki odpisowi wiemy, że nazywał się Czesław
Gorkiewicz) miał odmówić nadania chłopcu „prawosławnego” imienia, kojarzącego się na
kijowszczyźnie ze spoczywającym w Soborze Sofijskim ruskim księciem Jarosławem Mądrym,
i ochrzcił go jako Leona – imieniem katolickiego patrona dnia 20 lutego oraz urzędującego
papieża Leona XIII. Rodzice chrzestni, rodzeństwo ojca: Antoni Iwaszkiewicz i Maria
z Iwaszkiewiczów Biesiado wska, uprosili księdza, aby był to Leon Jarosław – i tak pozostało.
W rodzinie nazywano chłopca Jarosławem, imieniem tym będzie sygnował wszystkie swoje
publikacje, ale w oficjalnych dokumentach występuje jako Leon bądź Leon Jarosław. „Dopiero po
wojnie zmienił wszystko na Jarosława – wyjaśnia Maria Iwaszkiewicz – ale w dowodzie osobistym
do śmierci było Jarosław Leon. My [córki] po śmierci ojca sądownie przeprowadziłyśmy dowód, iż
jesteśmy córkami Jarosława, bo w metrykach miałyśmy ojca Leona”
3
.
„Urodziłem się w małej cukrowni, położonej pośrodku żyznej równiny”
4
– napisał Iwaszkiewicz

Książce moich wspomnień
, dodając rzeczywistości ukraińskiego Kalnika przełomu wieków nieco
dziewiętnastowiecznego uroku. Cukrownia, najstarsza
na
Podolu, zbudowana w 1858 roku
przez księżną Teklę Potocką i barona Gustawa Edwarda Taubego, była wzorcowym przyczółkiem
kwitnącego kapitalizmu. Pracowała okrągły rok, zatrudniając większość mieszkańców Kalnika
i kształcąc przyszłych pracowników w szkole ludowej. Cukrownictwo było tam wówczas
najbardziej dochodową gałęzią przemysłu – dwie trzecie produkcji cukru w całym Cesarstwie
Rosyjskim pochodziło z kijowszczyzny. Polacy z innych regionów z zazdrością bliską pogardzie
nazywali swych ukraińskich rodaków „cukrorobami”.
Cukrownią zarządzało Towarzystwo Akcyjne „Kalnik” z siedzibą w Gniewaniu. Wśród siedmiu jego
członków ukraiński historyk-krajoznawca Iwan Babenko wymienia „buchaltera B[olesława]
A[ntoniego] Iwaszkiewicza – ojca znanego polskiego pisarza i działacza politycznego Jarosława
Iwaszkiewicza”
5
. O najbliższej rodzinie Bolesława Antoniego Iwaszkiewicza wiadomo stosunkowo
niewiele. Miał czworo rodzeństwa: braci Zygmunta, Antoniego i Czesława oraz siostrę Marię, po
zamążpójściu Biesiadowską. Jego rodzice pobrali się w Wilnie, w kościele na Antokolu, mieszkali
w tym mieście. Ojciec Bolesława, Antoni Iwaszkiewicz, syn Wawrzyńca Iwaszkiewicza, urodził się
w 1818 roku i wywodził się z linii pieczętującej się herbem Trąby. Pisarz będzie określał swego
dziada mianem „Litwina”. Matka Bolesława Antoniego była stryjeczną siostrą Tekli
z Walentynowiczów Zubowej, żony księcia Płatona Zubowa, protegowanego carycy Katarzyny II.
Księżna Tekla Zubowa znana była w Wilnie najpierw z urody i niefrasobliwego stylu życia, później
z gorącego patriotyzmu. Posłużyła podobno za prototyp La Princesse z III
części
Mickiewiczowskich
Dziadów
, której Senator odmawiał taktu i zalet towarzyskich, gdyż w trakcie
proszonych obiadów miała zwyczaj interweniować w sprawie więźniów politycznych. Przez ową
„stryjeczną babkę”, jak ją pisarz nazywał, koligacje rodzinne Jarosława Iwaszkiewicza wkraczały
na strony „Almanachu Gotajskiego”
6
.
W rodzinnej legendzie zachowały się wiadomości o starszym bracie Antoniego Iwaszkiewicza,
stryju Bolesława Antoniego, który emigrował po powstaniu listopadowym. Został jednym
z ówczesnych „legionistów cudzoziemskich” i zaginął bez wieści w Algierze, w 1833 roku, w czasie
francuskiego podboju kraju.
Ojcu
Jarosława Iwaszkiewicza, urodzonemu w 1842 (20 stycznia
7
), również sądzone było
zmierzyć się z największym w jego epoce wyzwaniem patriotycznym. Powstanie styczniowe, bo
o nim mowa, stało się dzięki niemu rodzinną tajemnicą i legendą Iwaszkiewiczów, wzorcem
indywidualnego poświęcenia i rozczarowania, jedną z pierwszych znanych przyszłemu pisarzowi
fabuł, w których historia odciska fatalne piętno na ludzkim losie. Gdy wybuchło, Bolesław Antoni
Iwaszkiewicz był studentem Cesarskiego Uniwersytetu Św. Włodzimierza w Kijowie. Na
kijowszczyźnie walki rozpoczęły się kilka miesięcy później – na przełomie kwietnia i maja.
Bolesław Antoni wziął w nich udział. „[…] Wraz ze swoim bratem Zygmuntem przystąpił do jakiejś
grupy partyzantów, zdaje się żytomierskiej” – wspominał Jarosław Iwaszkiewicz. „Dopiero w 1939
roku spaliła się fotografia, którą posiadałem – rzadkość prawdziwa – przedstawiająca ową grupę
powstańców z moim ojcem i stryjem. Wyglądali na niej tragicznie i barbarzyńsko. Stryj mój umarł
z trudów powstaniowych, przedostawszy się za granicę, ojciec zaś wykręcił się kilkunastu
miesiącami więzienia w Kijowie”
8
. W domu niewiele opowiadano o heroicznym epizodzie,
okupionym przeżyciami, które nadszarpnęły zdrowie Bolesława i przekreśliły drogę urzędniczej
kariery,
do
której przygotowywała swych studentów kijowska Alma Mater.
Gdy w 1969 roku do rąk Jarosława Iwaszkiewicza trafiła książka szkiców o kijowszczyźnie tamtego
okresu, w studium Ottona Beiersdorfa na temat powstania styczniowego w Kijowie odnalazł
potwierdzone historycznie i zaopatrzone w nazwiska i daty epizody rodzinnej legendy. „Dla mnie
[artykuł ten] był rewelacją, dostatecznie ustalając formy udziału moich najbliższych w powstaniu
i przypominając rzeczy, które słyszałem w dzieciństwie od matki i od ciotki Biesiadowskiej […]. Od
ojca nie mogłem nic słyszeć, gdyż zmarł, gdy miałem osiem lat. Dopiero od Beiersdorfa
dowiedziałem się, na czym polegało owo słynne «wyjście» powstańców z Kijowa, małymi
grupami: w jednej z nich byli mój ojciec i stryj”
9
.
Plan
był następujący: powstańców, rekrutujących się przede wszystkim spośród studentów,
podzielono na trzy grupy – dwa oddziały kadrowe i grupę agitacyjną. Oddziały miały opuścić
Kijów pod osłoną nocy. Następnie projektowano połączenie sił z ochotnikami z guberni kijowskiej
i marsz w kierunku Wołynia i Polesia. Tam zamierzano skoncentrować główne siły, połączyć je
z podkomendnymi Józefa Wysockiego z Galicji i wówczas udać się w drogę powrotną. Zakładano,
że oddziały maszerujące na Kijów wspomoże zrewoltowany lud Ukrainy i powstańcy
przeprowadzą udany szturm miasta.
Wyruszono wieczorem
8
maja 1863 roku. W pierwszej grupie, dowodzonej przez Władysława
Rudnickiego, szło około trzystu pieszych. Grupa druga liczyła stu konnych, trzecia grupa to stu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • korneliaa.opx.pl