Roz1, Teksty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
1
POJMOWANIE SPRAWIEDLIWOSCI
I PAÑS1WA SPRAWIEDLIWEGO
W MYŒLI AN1YCZNEJ
[1] PLATON
(427-347p.n.e.)
Filozof grecki, urodzony w Atenach w rodzinie arystokratycznej, przez matkê Periktionê by³
spokrewniony z Solonem, przez ojca Aristona powi¹zany ze œrodowiskiem Peryklesa. Odebra³
niezwykle staranne wykszta³cenie i wychowanie. Odnosi³ zwyciêstwa w igrzyskach olimpijskich
i istmijskich, æwiczy³siê w poezji, muzyce i malarstwie. S³ucha³ Kratylosa, ucznia Heraklita; od
dwudziestego roku ¿ycia by³ uczniem Sokratesa. Po jego œmierci (399), w okresie podró¿y do
Egiptu, a tak¿e w czasie pobytu w Italii i na Sycylii, zetkn¹³ siê z pitagorejczykami. Po dwunastu
latach podró¿y w 40 roku ¿ycia za³o¿y³ w Atenach w³asn¹ szko³ê nazwan¹ Akademi¹ od gaju
Akademosa, w którym siê mieœci³a.Akademia Platoñska by³a nie tylko szko³¹ studiów teorety-
cznych, ale równie¿ miejscem w którym kszta³ci³o siê wielu przysz³ych polityków i prawodawców.
Platon nale¿y do tych rzadkich myœlicieli i pisarzy staro¿ytnych, których dzie³a niemal w
ca³oœciprzetrwa³y do naszych czasów. Maj¹ one przewa¿nie charakter dialogów, tworz¹cych
swoisty rodzaj literacki, czêsto o piêknym poetyckim wyrazie, odbiegaj¹cy od tradycyjnych form
teoretyczno-systematycznego wyk³adu filozoficznego.
Wa¿niejsze dialogi to: Pañstwo, Uczta, Fajdros, Fedon, Obrona Sokratesa, Teajtet, Sofista,
Timajos, Fileb, Prawa.
Wybrane fragmenty pochodz¹ z: Pañstwo, PWN, Warszawa 1961, prze³. W³adys³aw Witwicki.
Pañstwo
tak, Sokratesie,powiedzia³na
swoj¹ obronê, gdyby ci kto zarzuci³, ¿ejakoœnie bardzo s¹ u ciebie szczêœliwici
ludzie
- tak jak ich tworzysz- i to samisobiewinni. Botak naprawdê,to pañstwo
nale¿y do nich, a oni z tego pañstwa ¿adnegodobra nie poli¿¹, jak to inni, co to
sobie dobra ziemskie kupuj¹ i stawiaj¹ pa³ace,piêkne i wielkie, i odpowiednie do
nich sobie sprawiaj¹ urzêdzenia, i ofiary bogom sk³adaj¹ indywidualne, i goœci
przyjmuj¹, i to te¿, o czym przed chwil¹ mówi³eœ:maj¹ z³oto i srebro, i wszystko,
co, wiadomo, powinni ~ieæ ludzie, którzy maj¹ byæszczêœliwi.Tylko po prostu,
powiedzieæby móg³ ktoœ,wygl¹daj¹ na wojsko zaciê¿ne:siedz¹ w tym mieœciei
nic, tylko stra¿ pe³ni¹.
9
~~(";!;
_.
a) ks. IV, ss. 191-194 [419d-421c]
Podchwyci³ to Adejmant i powiada:
- A cobyœ
--~-
jak to wydaj¹ pieni¹dze ci, którzy siê wydaj¹ szczêœliwi.To
tak¿e pomijasz w swojej skardze i wiele innych zarzutów tego rodzaju.
-
Owszem
-
powiada - niech i to nale¿y do skargi.
- Wiêc co powiemy na swoj¹ obronê, ty siê pytasz?
-Tak.
- Tym samym szlakiem - odpowiedzia³em- je¿eli bêdziemy szli, to znajdziemy,
zdaje siê, co nam wypadnie powiedzieæ.Powiemy, ¿e nic by w tym nie by³o
dziwnego, je¿eli oni nawet i w tym sposobie najwiêksze szczêœcieznajduj¹, ¿e
myœmynie to mieli na oku zak³adaj¹c pañstwo, ¿ebyu nasjakaœ
innego wydaæ,
jedna grupa ludzi
tylko ¿ebyszczêœliweby³o, ile mo¿noœci,ca³epañstwo.
Boœmys¹dzili, ¿ew takim pañstwie naj³atwiej znajdziemy sprawiedliwoœæ,a w
j ak siêtakim pañstwom
przyjrzymy, potraillnY sobie wyrobiæs¹d o tym, czegood dawna szukamy. Wiêc
teraz robimy model pañstwa szczêœliwego
i dopiero
tak, jak to rozumiemy - nie bierzemy
jednej czêœciz osobna i nie zak³adamy w pañstwie jakieœnielicznej grupy ludzi
szczêœliwych,
tylko mamy ca³epañstwo na oku. Zaraz bêdziemy ogl¹dali pañstwo
urz¹dzone wprost przeciwnie. Wiêc to tak, jak byœmytutaj pos¹gi kolorowali, a
ktoœby przyszed³ i robi³ nam zarzuty mówi¹c, ¿ena to, cojest najpiêkniejsze w
¿ywej istocie, nie k³adziemy farb najpiêkniejszych
-
bo przecie¿ oczy to czêœæ
naj piêkniejsza, a nie s¹ pomalowane purpur¹, tylko czarnym kolorem - to nasza
obrona by³aby chyba w sam raz, gdybyœmymu powiedzieli: Cz³owiêku dziwny, nie
s¹dŸ, ¿epowinniœmypiêkne oczytak malowaæ,¿ebynawet nie wygl¹da³y na oczy,
a podobnie inne czêœci,
tylko na to popatrz, czy daj¹c ka¿dej czêœcikolor w³aœciwy
robimy ca³oœæ
piêkn¹. Tak i teraz nie zmuszaj nas, ¿ebyœmystra¿nikom takie
przydzielali, które z nich zrobi wszystko inne raczej, tylko nie stra¿ników.
My przecie¿potrafimy rolników te¿poubieraæw czerwonep³aszczyki,poobwieszaæ
ich z³otem i kazaæim ziemiê uprawiaædla przyjemnoœci,albo garncarzom kazaæ
siê po³o¿yækolejk¹ od lewej rêki ko³o ognia, niech przepijaj¹ jeden do drugiego i
jedz¹, ile wlezie, a garncarski kr¹¿ek niech tam stoi obok;mo¿ektóry zechcetrochê
pokrêciæ;potrafimy wszystkich innych te¿ w ten sposóbuszczêœliwiaæ,
aby ca³e
pañstwo by³o szczêœliwe.Ale takich wskazówek nam nie dawaj. Bo je¿eli ciebie
pos³uchamy, to ani rolnik nie bêdzie rolnikiem, ani garncarz garncarzem, ani nikt
inny nie bêdzie wygl¹da³ na coœ,z czegosiê robi pañstwo.
.
Ale o innych mniejsza. Bo je¿eli mistrzowie od ³atek i zelówek bêd¹ licha warci,
popsuj¹ siê i bêd¹ udawali, ¿e coœrobi¹, nie bêd¹c niczym w³aœciwie,to nic
strasznego dla pañstwa. Ale stra¿nicy praw i pañstwa, je¿eli nimi byæprzestan¹
i bêd¹ tylko swoj¹ robotê udawali, to widzisz chyba, ¿e ca³e pañstwo z gruntu
prowadz¹ do zguby. A z drugiej strony oni sami mog¹ siê przy tej sposobnoœci
doskonale mieæi byæszczêœliwi.Wiêc je¿eli my ustanawiamy takich stra¿ników
naprawdê, nie przynosz¹cych ¿adnej szkody pañstwu, a ten ktoœ,kto tak mówi,
robi z nich jakichœ rolników i gospodarzy
-
szczêœliwych jakby na festynie ludo-
wym, a nie w pañstwie - to chyba ma na myœli coœ
innego ni¿ pañstwo. Wiêc
musimy siê zastanowiæ,czy maj¹c to na oku ustanowimy stra¿ników na to, aby
10
-
Tak jest
- doda³em- i to tylko za wikt, a nawet ¿o³du,prócz tego na
utrzymanie, nie bior¹ - jak to inni - tak ¿e ani gdyby który chcia³ za granicê
wyjechaæna w³asny koszt, to nie bêdzie móg³, ani przyjació³ce coœpodarowaæ,ani
na coœ
by³a osobliwie szczêœliwa,
najgorzej zorganizowanym
-
niesprawiedliwoϾ,
szczêœcie
30
\
poœródnich naj obficiej szczêœciekwit³o, czy te¿ bêdziemy tego ¿yczyli ca³emu
pañstwu i uwa¿ali, czy szczêœciew ca³ym pañstwie kwitnie, a tych pomocników i
stra¿ników zmusimy, ¿ebytamto robili i w tamto wierzyli, abybylijak najlepszymi
wykonawcami swojej roboty, a wszystkich innych tak samo. W ten sposób,kiedy
ca³e pañstwo bêdzie ros³o i bêdzie dobrze zorganizowane, pozwolimy, ¿ebyka¿d¹
grupê obywateli natura dopuszcza³ado udzia³u w szczêœciu.
to mówili, je¿eli pamiêtasz: ¿e
ka¿dy obywatel powinien siê zajmowaæczymœjednym, tym, do czego by mia³
najwiêksze dyspozycjewrodzone.
-Mówiliœmy tak.
- No wiêc. I ¿erobiæswoje, a nie bawiæsiê i tym, i owym to jest sprawiedliwoœæ,
toœmyi od wielu innych s³yszeli, i samiœmyto niejeden raz powiedzieli.
- A powiedzieliœmy.
- Wiêc to w³aœnie- doda³em- mój kochany, to w³aœniedokonywane w pewnym
sposobie,to gotowa sprawiedliwoϾ
-
robiæswoje. A wiesz, na jakim siê opieram
tych rzeczy, któreœmyw pañstwie
pod uwagê brali, po rozwadze, mêstwie i m¹droœci zosta³o jeszcze to, 1:-0
im
wszystkim umo¿liwia³o zakorzenienie siê, a zakorzenionym zapewnia³o utrzyma-
nie siê,jak d³ugo by trwa³o samo. Mówiliœmyprzecie¿,¿esprawiedliwoœci¹ bêdzie
to, co pozostanie po tamtych, gdybyœmyte trzy znaleŸli.
- No, to koniecznie - powiada.
- Otó¿ - mówiê - gdyby trzeba rozstrzygn¹æ, który z tych czynników najwiêcej
decyduje o wartoœcinaszegomiasta, je¿eli w nim tkwi, to trudno by³obyrozstrzyg-
n¹æ,czy to bêdziejednomyœlnoœæ
rz¹dz¹cych i rz¹dzonych, czy te¿ utrzymywanie
siê w duszach ¿o³nierzy prawem przepisanego s¹du o tym, cojest straszne i conie
jest straszne, czyrozum i czujnoϾ
tkwi¹ca w duszachrz¹dz¹cych, czyte¿to przede
wszystkim decyduje o jego wartoœci,je¿eli tkwi i w dziecku, i w kobiecie, i w
niewolniku, i w cz³owieku wolnym, i w robotniku, i w rz¹dz¹cym, i w rz¹dzonym,
to: ¿ebyka¿dy robi³ swoje, a nie bawi³ siê tym i owym.
- Trudno to rozstrzygn¹æ - powiada. Jak¿eby nie?
- Zatem, je¿eli chodzi o dzielnoœæ
pañstwa, to bêdzie walka i zawody; z jednej
strony jego m¹droœæ
i rozwaga, i mêstwo, a z drugiej zdolnoœæ
do tego, ¿ebyka¿dy
w nim, bêd¹c jednostk¹, robi³ swoje.
- I bardzo wielka - powiada.
- Nieprawda¿, mo¿eszchyba przyj¹æ, ¿e sprawiedliwoœæmusi z tamtymi zna-
mionami iœæw zawody,je¿eli idzie o dzielnoœæ
,
-
Ze wszech miar
- powiada.
pañstwa?
.-,
~
zobac~no i z.tej strony, ~zy siê tak bêdzie wydawa³o. Czy rz¹dz¹cym w
li
'
J
I
mIeSCIe polecIsz tak¿e rozs¹dzame spraw?
\),
-Albo co?
'I
:
11
t..
b) ks. IV, ss. 216-220 [433-435a]
To, coœmyna samym pocz¹tku, przy zak³adaniu miasta, przyjêli jako postulat
bezwzglêdny, to w³aœnie
-
albo coœw tym rodzaju
- jest sprawiedliwoœci¹,wed³ug
mego zdania. A to przyjêliœmyprzecie¿i czêstoœmy
œwiadectwie?
- Nie wiem, ale powiedz - odpar³.
- Zdaje mi siê - powiedzia³em - ¿espoœród
-
~
-
Czy na czymkolwiek innym bêdzie im zale¿a³oprzy s¹dzeniu praw, a nie na
tym, ¿ebynikt ani nie mia³ niczego cudzego,ani swegonie traci³?
-
- Wiêc i z tego wzglêdu mo¿na by siê zgodziæ,¿esprawiedliwoœæ
to posiadanie
ka¿demu nale¿n¹, albo nawet
-
je¿eli jeden i ten sam spróbuje wyko-
nywaæobie roboty, w ogóle wszelkie inne zamiany tego rodzaju, czy myœlisz,¯E
one mo¿ewielk¹ szkodêwyrz¹dzaj¹ pañstwu?
- Nie bardzo wielk¹ - powiada.
- Ale kiedy, tak ja uwa¿am, jakiœ rzemieœlnik z natury albo inny groszoról
wzbije siê w dumê na tle swego bogactwa albo wp³ywów, albo si³y, albo czeg01
innego w tym rodzaju, i zacznie przybieraæ postaæwojskowego, albo ktoœ:
wojskowych przybierze postaæradnego i stra¿nika, chocia¿tego nie godzien, i c
ludzie pomieniaj¹ z sob¹ narzêdzia i zaszczyty, albo gdy jeden i ten sam cz³owieI
spróbuje to wszystko robiærównoczeœnie,wtedy - myœlê,¿ei ty siê zgodzisz- takJ
zamiana i takie ³¹czenie zawodów, to zguba dla pañstwa.
- Ze wszech miar przecie¿.
- S¹ trzy takie zawody i w zakresie tych trzech ³¹czenie zawodów w jednYIJ
rêku i zamiana jest najwiêksz¹ szkod¹ dla pañstwa i naj s³uszniej powinna by si
nazywaæszkodnictwem.
- Zapewne.
- A czy nie powiesz, ¿eszkodnictwo najwiêksze, skierowane przeciw w³asnem'
pañstwu, to niesprawiedliwoœæ?
- Jak¿eby nie?
- Wiêc to jest niesprawiedliwoœæ.
I na odwrót powiedzmy tak: s¹ w pañstwi
zarobnicy, pomocnicy i stra¿nicy. Je¿eli ka¿da z tych warstw robi w pañstwie t
tylko, co do niej nale¿y,je¿eli ka¿darobi swoje,wiêc wprost przeciwnieni¿
1
tamtym wypadku, to by³aby sprawiedliwoœæ i przez to pañstwo stawa³oby si
sprawiedliwe. i
-
Zdaje mi siê
-
powiada
-
¿e nie inaczej ma siê rzecz, tylko w³aœnie tak.
!
-
Mo¿e- doda³em
-
nie mówmy tego jeszczeca³kiem stanowczo. Ale je¿eli si
zajmiemy poszczególnymijednostkami ludzkimi i tam znowu zgodnieprzyznam:
¿eta sama postaæ
jest i tam sprawiedliwoœci¹, to ju¿ siê bêdziemy zgadzali. Bo
co powiemy? A je¿eli nie, to wtedy coœ
innego weŸmiemy pod uwagê. A terf
dokoñczmy rozpatrywania tego przedmiotu. Zdawa³o siê nam przecie¿, ¿ejeœ
spróbujemy obejrzeæ
to w jakimœwiêkszym przedmiocie spoœród
tych, które ma~
to ³atwiej i w poszczególnejjednostce ludzkiej dojrzym
jakie to jest. Uwa¿aliœmy,¿e takim przedmiotem jest pañstwo, i w ten sposæ
za³o¿yliœmypañstwo ile mo¿noœcinajlepsze, dobrze wiedz¹c, ¿e w pañstw
dobrym to siê znaleŸæm~i. Wiêc to, co siê nam tam ukaza³o, odnieœmy(
poszczególnegocz³owieka. Je¿eli siê zgodzi, to bêdzie bardzo ³adnie. A je¿eli
.
12
.
-
No, nie. W³aœniena tym.
-
Bo to jest sprawiedliwe?
i robienie swegoi w³asnego.
-Jest tak.
- Wiêc zobacz,czy ci siê bêdzie wydawa³o tak, jak i mnie. Je¿eli cieœlaspróbujE
robiæroboty szewskie albo szewc ciesielskie, albo narzêdzia ze sob¹ pomieniaj¹
albo czeϾ
w sobie sprawiedliwoϾ,
poszczególnejjednostce zjawi siê coœinnego, to znowu wrócimy do pañstwa i
bêdziemy próbowali. Prêdko jedno przy drugim bêdziemy ogl¹dali, niech siêjedno
z drugim œciera,
t
samych utwierdziæ.
,
c) ks. IV, ss. 234-242 [441c-445e]
- Wiêc toœmy- doda³em- z ciê¿k¹ bied¹ przep³ynêli iju¿ siêjako tako zgadzamy,
¿e te same rodzaje, które s¹ w pañstwie, te same tkwi¹ i w duszy ka¿dego
cz³owieka, i jest ich tu i tam tyle samo.
- Jest tak.
- Prawda, ¿eteraz ju¿ z koniecznoœciwynika to, ¿ejak i przez co pañstwo jest
m¹dre, tak samo i poszczególnycz³owiek; przez to samo i on bêdzie m¹dry?
-
No i co?
- I przez cojest mê¿nyposzczególnycz³owiek, i w jaki sposób,przez to i pañstwo
jest mê¿ne,i to w taki sam sposób.Je¿eli o dzielnoœæ
chodzi, to ze wszystkim tak
samo z obu stron.
- Koniecznie.
- I sprawiedliwym te¿, Glaukonie, tak s¹dzê, powiemy, ¿e poszczególnycz³o-
wiek bêdzie w ten sam sposóbsprawiedliwy, jak i pañstwo by³o sprawiedliwe.
- I to tak byæmusi, koniecznie.
- A tegoœmychyba nie zapomnieli, ¿epañstwo by³o sprawiedliwe przez to, ¿e
ka¿dy z tych trzech rodzajów, jakie w nim by³y, robi³ swoje.
-
Zdaje siê
-
powiada
-
¿eœmynie zapomnieli.
- To zapamiêtajmy sobie i to, ¿e i ka¿dy z nas, je¿eli ka¿dy z jego trzech
czynników wewnêtrznych bêdzie robi³ swoje, bêdzie wtedy sprawiedliwy i bêdzie
te¿ robi³ swoje.
- Bardzo dobrze - powiada - musimy sobie to zapamiêtaæ.
- Nieprawda¿? Intelektowi w³adaæwypada, bojest m¹dry i powinien myœleæ
z
góry o ca³ejduszy, a temperament powinien mu podlegaæ
i byæz nim w przymierzu?
-
Tak jest.
- Wiêc czy nie jest tak, jakeœmymówili, ¿e po³¹czenie muzyki i gimnastyki
potrafi te czynniki zharmonizowaæ;
jeden napnie, podniesie go i nakarmi s³owem
piêknym i nauk¹, a drugi zwolni i opuœcinieco z pomoc¹ napomnieñ, i ob³askawi
go harmoni¹ i rytmem?
-
Ca³kowicie tak
-
powiada.
- I te dwa pierwiastki tak prowadzone wyucz¹ siê naprawdê robiæto, codo nich
nale¿y; dobrze wychowane, bêd¹ w³ada³y po¿¹dliwoœci¹, której jest najwiêcej w
duszy ka¿dego,a taka ju¿ jej natura, ¿enie nasyc¹ jej ¿adneskarby. Tamte dwa
pierwiastki bêd¹ na ni¹ uwa¿a³y,¿ebysiênie syci³arozkoszami, które siên.azywaj¹
cielesne,bojak siê przez to rozroœnie
i wzmo¿ena si³ach,to przestanie robiæswoje,
a zacznie braæza ³eb i bêdzie próbowa³a rz¹dziæ tym, nad czym jej ¿adnaw³adza
nie przypada z natury, i ca³e¿yciezbiorowe do góry nogami wywróci.
-
Tak jest - powiada.
- A czy przed nieprzyjació³mi z zewn¹trz te¿ te dwa czynniki nie potrafi¹ byæ
najpiêkniejsz¹ ochron¹ dla ca³ej duszy i dla ca³egocia³a?Jeden, który siê zasta-
13
jak krzemienie, a¿wykrzeszemy sprawiedliwoœæ.Kiedy nam ona
wyb³yœniei stanie przed oczami jasna, to mo¿ej¹ potrafimy przez to w sobie
l
[ Pobierz całość w formacie PDF ]